Iwan, mały, ryży chudzielec z blizną na pół czoła. Jak zwykle wygląda jakby ciężar syntskórzanej ramoneski miał go zaraz przewrócić. Jak zawsze bez pardonu wpakował się na jedyną kanapę, i zaczął gadać. Wyraźnie zdenerwowany...
- Cześć Gimli - Zawsze cię tak nazywał. Nie próbował cię obrazić, po prostu wie, że nie wyrzucisz go przez okno za nabijanie się z tego, że jesteś krasnoludem. - Czarny Rico przyjechał do Seattle!
- Na imię mi Stefan, ryży gnojku. Poza tym co mnie obchodzi Rico? Nie mam go w dowodzie, nie mój biznes. - byłeś ciekaw, owszem. Ale nie dasz pyskaczowi satysfakcji. Nigdy w życiu.
- Na przykład to, że wyzywa cię na pojedynek. Dokładnie to najlepszego dżokeja w pleksie, ale to na jedno wychodzi. Zakłady stoją 1000 nujenów, że nie przyjmiesz wyzwania!
- Gdzie i kiedy? - burknąłeś.
- O dziesiątej, w dokach. - wypalił Aleksiej. Cholera. Barrens. Tereny Halloweenersów. Gorzej być nie mogło...
Advertisement
4125
stron
Paragraf 301
Advertisement